2019.08.18. Pikuj
Witam :-)
W nocy część uczestników wycieczki toczyła boje ze swoimi demonami :-) , część po prostu spała , a część wybrała się na nocne gór zdobywanie :-) Tak to sobie pięknie Krzysztof obmyślił , że ostatniego dnia dla chętnych była możliwość wejścia na Pikuj o ... wschodzie słońca. Piękna sprawa , no lepiej nie mogło być :-) Grupa 22 nocnych marków zapakowała się więc w ciemnościach do gospodarskiego busa i hajże w drogę :-) No cóż droga ta okazała się nader krótka , bo po 3,9km już byliśmy na nogach. A myślałem , ze chociaż na koniec wsi dojedziemy. Zaczynamy przy przystanku autobusowym w Szczerbowcu , tym samym z którego kiedyś startowaliśmy na Pikuja z Mieciem ... Od hotelu mamy na szczyt mniej o prawie 4km i 95m podejścia a czasu wcale nie za dużo :-) Księżyc ładnie świeci więc latarki używam tylko w... ciemnym lesie :-) Na szczycie meldujemy się kilka minut przed wschodem słońca i .. mamy piękne widoki :-) W dolinach snują się mgły a słoneczko nieśmiało wynurza się nad Beskidami Skolskimi i świat wokoło już tak ponuro nie wygląda :-) Pikuj jest najwyższym szczytem Bieszczadów Wschodnich a zarazem całych Bieszczadów. Piękna panorama obejmuje najwyższe szczyty Polskich Bieszczadów i Połoniny Równej , Połoninę Borżawę , Beskidy Skolskie i Góry Sanocko- Turczańskie z wybijającym się masywem Magury Łomniańskiej. Byłem tu już tyle razy ale o wschodzie słońca nawet nie myślałem , do czasu jak widać :-) Powrót prawie tą samą trasą z przedłużeniem do Zbyn co dało 15km i 947m przewyższenia.
Szczerbowiec 530m npm - Pikuj 1408m npm - Szczerbowiec 530m npm - Zbyny 435m npm
W hotelu szybkie śniadanie i do autokaru pakowanie. Udaliśmy się na nieplanowane wcześniej zwiedzanie umocnień Linii Arpada, taki miły gratis od ,,naczalstwa wycieczki,, :-) We wsi Wełyka Hrabiwnycia znajduje się jeden z większych bunkrów tych umocnień zamieniony teraz na małe muzeum i udostępniony do zwiedzania. Sama Linia Arpada została zbudowana przez Węgrów w latach 1943-1944 i miała chronić Królestwo Węgier przed atakiem armii sowieckiej. Ten potężny system umocnień ciągnął się na przestrzeni 600km od Przełęczy Dukielskie na zachodzie do Przełęczy Jabłonickiej na wschodzie. Składał się z niezależnych punktów oporu które stworzono przed każdą przełęczą. Wybudowano wiele betonowych schronów bojowych , pojedynczych stanowisk strzeleckich , przeszkód przeciwczołgowych i zasieków przeznaczonych do długotrwałej obrony. Umocnienia te nie spełniły jednak do końca swojej roli ponieważ wojska radzieckie w 1944r przełamały front obchodząc obronę Węgrów. A po wojnie jak to w zwyczaju Sowietów bywało umocnienia się rozszabrowało a niektóre z bunkrów w powietrze wysadziło :-) Ale sporo jeszcze stoi do dzisiaj. Po wyjściu z tych ciasnych czeluści udaliśmy się w dalszą , zaplanowaną część wyprawy. Michał mozolnie wdrapał się swoim pojazdem na Przełęcz Tucholską po momentami zanikającej drodze , daje radę :-) Przełęcz Tucholska zwana inaczej Warecką jest ważnym miejscem w historii węgierskiej bo jak głosi legenda w 896r właśnie przez tą przełęcz pod wodzą Arpada Węgrzy przeszli do Kotliny Panońskiej. Na pamiątkę tego wydarzenia postawiono na przełęczy monument w kształcie bramy symbolizujący przejście Węgrów z Azjii do Europy. Na skutek zajęcia przez Węgrów Zakarpacia na Przełęczy Wareckiej 16 marca 1939r doszło do uroczystego spotkania wojsk polskich i węgierskich z okazji ustanowienia wspólnej granicy. Na przełęczy znajduje się też Mauzoleum Bohaterów Karpackiej Ukrainy wzniesiony ku czci żołnierzy Siczy Karpackiej. Jak twierdzą Ukraińcy 18 marca 1939r około 600 wziętych do niewoli strzelców Siczy Karpackiej zostało rozstrzelanych przez polskich żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza. Na cmentarzu zostało pochowanych odnalezionych i ekshumowanych 22 strzelców ale poszukiwania pozostałych intensywnie trwają , chociaż nie bardzo wiadomo gdzie. My tu nie o polityce , choć trochę tym zapachniało po wykładzie profesora Roberta :-) Po ciekawym elaboracie kilkunastu najwytrwalszych piechurów z Piotrem na czele udało się na ostatnią wędrówkę. Zaplanowane było przejście dawną przedwojenną granicą polsko - czechosłowacką i na początku nawet nieżle to wyglądało. Wędrowaliśmy polną drogą w otoczeniu barszczu Sosnowskiego zwanego też zemstą Stalina aż do metalowego krzyża nawiązującego do wydarzeń z marca 1939r Dalej zaczęła się tak ulubiona przez nas wędrówka na krechę :-) Tym razem Krzysiek zafundował nam niezłą jazdę ale pomimo spektakularnych zagubień , upadków , nawoływań i prezesowskiej krwi ostatniej daliśmy radę :-) A nagrodą naszego znoju był odnaleziony w pobliżu wierzchołka Kiczery leżący przedwojenny słupek graniczny o nr. 8/12 No cóż mogliśmy zrobić w zaistniałej sytuacji - postawiliśmy go na powrót w pionie przywracając niejako granicę :-) Zeszliśmy niedaleko zamierzonego celu skąd Krzysztof ,,na stopa,, załatwił nam Michała i tak się skończyło nasze górskie wędrowanie...
Przełęcz Tucholska/Warecka 839m npm - Sira Kiczera 930m npm - Przełęcz Latorecka 770m npm
Przedzieraliśmy się dawną granicą częściowo ją przywracając ponad 10km z 392m przewyższenia. W ciągu czterech dni (i jednej prawie nocy:-) przeszliśmy ponad 100km szlaków , dróg i ścieżek a także niedogodności gąszcza karpackich lasów przy ponad 5-cio kilometrowym przewyższeniu. Powitaliśmy prawie piętnastu nowych członków PTT i odkryliśmy uroki wschodzącego słońca nad Ukraińskimi Karpatami. Plan wycieczki został zrealizowany w ponad 100% a to chyba dzięki Pani Prezes na pokładzie :-) O to wszystko postarał się nieoceniony Krzysiek którego serdecznie ze swej strony pozdrawiam :-) Kielce reprezentowała godnie piątka prawie członków PTT w składzie : Dorota , Wiola , Andrzej , Mariusz i piszący. Na koniec graniczne zakupy z zagubieniem i przekraczanie granicy z niezłym czasem. Z Sącza nocny powrót do Kielc w tandemie no i na następne wyzwanie czekanie :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Kу добру
Dla Miecia
Łazior Świętokrzyski