Czywczyny

                  Witam :-)
      W tym roku miałem okazję uczestniczyć w wyprawie namiotowej na Ukrainę.  Zaprosił mnie do tej włóczęgi Andrzej i tak w towarzystwie paru jeszcze innych łaziorów wyruszyliśmy na podbój ukraińskich Karpat niezawodnym autem terenowym świetnie prowadzonym przez równie niezawodnego Jurka . Po drodze na miejsce były też różne atrakcje ze zwiedzaniem włącznie. Na początek odbiliśmy trochę z trasy by zajechać do Starego Sioła. Osada związana z jednym z najznakomitszych polskich rycerzy , Zawiszą Czarnym który dostał ją od króla Władysława II Jagiełły. W 1654r we wsi Władysław Dominik Ostrogski książę Zasławski (jak podają dość nieudolny i mało inteligentny stąd nazywany ,,Pierzyną,,) buduje olbrzymią warownię. Parę razy niszczona przez najeżdżców kilka razy zmieniała też właścicieli. Ostatecznie w czasach radzieckich pełniła już głównie funkcje magazynowe aż popadła w całkowitą ruinę. Ale warto i dzisiaj zobaczyć mury tego zamczyska , jednego z największych na Ukrainie. Póżniej zatrzymaliśmy się w Sokolivce czyli naszej dawniej Sokołówce gdzie stoją ruiny prawie czterystuletniego murowanego kościoła pw. Świętej Trójcy. Najdłuższy postój w mającym ośmiowiekową przeszłość Rohatyniu gdzie oprócz ,,wszelakich maści na zapaści,, widzieliśmy też stojący przy rynku kościół św.Mikołaja z 1533r którego jednym z proboszczów był Piotr Skarga a w czasach radzieckich w jego murach handlowano meblami. Przy kościele pomnik postawiony w setną rocznicę urodzin Adama Mickiewicza. Po przeciwnej stronie rynku otoczona murami obronnymi murowana cerkiew z XVIw pw. Narodzenia Bogurodzicy. A na rohatynskim rynku w jego centralnej części stoi pomnik Roksolany , chyba najbardziej znanej postaci miasta. Aleksandra (Nastia) Lisowska czyli ,,córka podłego popa z Rohatyna , niewolnica oddana do seraju,, która zauroczywszy sułtana Sulejmana Wspaniałego z czasem stała się jedną z najbardziej wpływowych kobiet XVI wieku. Podczas dalszej drogi mieliśmy jeszcze nieplanowany postój na zatarasowanej jedynej naszej drodze dojazdowej. Jurek chciał już szumiący obok drogi Czeremosz brać wpław, tak to ładnie się zaczęło :-) Naszą bazą wypadową był Berda , przysiółek Zełenego  a naszym głównym celem było czterodniowe przejście grzbietem Gór Czywczyńskich i Gór Hryniawskich. No to zaczęliśmy dnia następnego od jazdy już lokalnym transportem. Najpierw obowiązkowa kontrola paszportowa w Szybenem bo to w dalszym ciągu strefa przygraniczna i wymagane jest pozwolenie po czym mozolnie do góry ,,Drogą Mackensena,, na Ruski Dział. Przechodząca przez grzbiet Ruskiego Działu droga do Rumunii wybudowana na potrzeby frontu pamięta czasy I wojny światowej. Nazwę swą zawdzięcza jednemu z najwybitniejszych dowódców tej wojny, niemieckiemu feldmarszałkowi Augustowi von Mackensen. Znają go też dobrze mieszkańcy Trójmiasta. Ukraińcy nazywają ją Drogą Brusiłowa na cześć rosyjskiego generała Aleksieja Brusiłowa który przeprowadził największą ofensywę Armii Rosyjskiej na froncie wschodnim. W okresie międzywojennym były plany poprowadzenia tędy szosy z Polski do Rumunii. Dojeżdżamy do strażnicy na Rogach gdzie znów kontrola pograniczników. Po jej przebrnięciu niedaleko już do samej granicy gdzie stajemy obok zamkniętej bramy:-) Dobrze , że nasz woziciel miał klucze od kłódki bo inaczej trzeba by było wejść na granicę nielegalnie parę metrów dalej:-) A wszystko widać z wieży obserwacyjnej na pobliskich Rogach. Z Berda w półtorej godziny przejechaliśmy prawie 19km i prawie osiemset metrów do góry. To są nasze oszczędności , inaczej trzeba by na to poświęcić dzień marszu :-) We czwórkę zaczynamy tu naszą górską przygodę. Przed II wojną światową biegła tędy granica polsko - rumuńska a po wojnie Polskę zastąpiło ZSRR . A jak oni no to mus się odgrodzić od bratniego rumuńskiego narodu zasiekami z drutu kolczastego. Nie było mowy o uprawianiu jakiejkolwiek turystyki , to była zamknięta zona. Dopiero ostatnimi laty z nastaniem Ukrainy zelżało i za pozwoleniem można się tu przemieszczać. Poruszamy się więc terażniejszą granicą ukraińsko - rumuńską z ciągnącymi się prawie cały czas pozostałościami dawnej sistiemy. Od granicy odbijamy tylko żeby zdobyć jedną z dwóch najwyższych gór Czywczynów. Mierzący 1769m npm Czywczyn od którego nazwę wzięło całe pasmo. Kopulasty szczyt z którego świetna panorama na Czywczyny , Czarnohorę , Poloniny Hryniawskie i rumuńskie Marmarosze. Wracamy do granicy którą dochodzimy do punktu kontrolnego Wierchowińskiego Parku Narodowego . Pomału zbliża się wieczór więc i my korzystamy z gościnności strażników i pod ich bokiem udajemy się na spoczynek.
    Kermycznyj 1588m npm - Furatyk 1526m npm - Ledeskuł 1586m npm - Borszutyn 1570m npm - Wielka Budyjowska 1678m npm - CZYWCZYN 1769m npm - Czywczynasz 1578m npm - Suligul 1678m npm - Połonina Popadia 1520m npm
     Wędrowaliśmy 23,5km z 946m przewyższenia. Pogoda była niezła choć koło Czywczyna trochę nam pokropiło :-) Ale na noc ciemne chmury zaczęły skądś wyłazić.
     Poranek następnego dnia był mglisty. Na odchodnyn strażnicy parku wręczyli nam bilet (na szczęście nie wilczy:-) i siatkę prawdziwków. Okazało się że obie rzeczy płatne i w ten sposób przekonaliśmy się , ze nie był to punkt kontrolny tylko kasowy :-) Lżejsi o parę hrywien pomaszerowaliśmy dalej . No niestety z wczorajszej pogody nic się nie ostało a pod koniec dnia przyszło nam iść parę godzin w deszczu. Na Przełęczy Łostuńskiej spotkaliśmy młodego pogranicznika z kałasznikowem który odbywał na niej tygodniową służbę. Dalej momentami chowamy się przed ulewą pod drzewami a i tak każdy z nas przemókł. Wreszcie dochodzimy (choć w sumie w deszczu nie widzimy dokładnie) do miejsca gdzie powinniśmy zejść z granicznej drogi. Na wyczucie przedzieramy się przez kosówkę i stajemy szczęśliwie koło Hnitessi. Drugi obok Czywczyna najwyższy szczyt Gór Czywczyńskich. Cały wierzchołek obrośnięty kosówką z której wystają tylko pojedyncze skałki. Przez wieki miejsce to było najdalej na południe wysuniętym szczytem Rzeczypospolitej. To tu podobno według legendy Wincenty Pol odnalazł głaz z wyrytymi literami  FR czyli Finis Respublicae co znaczy Koniec Rzeczypospolitej. Magiczne miejsce na którym odkąd poznałem trochę historii zawsze chciałem być , no to i jestem :-) Ciągle pada więc nie zabawiamy na szczycie długo , nie ma czasu na szukanie mitycznego głazu:-) Wracamy do granicy i z Palenicy schodzimy na Połoninę Wesnarkę gdzie przy rozbitym szałasie rozbijamy się i my , ale na noc :-) Kompletnie przemoczeni po parogodzinnych zmaganiach z niesforną aurą próbujemy jakoś ułożyć sobie życie , namiotowe :-)
    Połonina Popadia 1520m npm - Riżowata 1641m npm - Łostuń Mały 1594m npm - Przełęcz Łostuńska 1335m npm - Purul 1616m npm - Sztewiora 1621m npm - Koman 1723m npm - Komanowa 1734m npm - Palenica 1749m npm - HNITESSA 1769m npm - Palenica 1749m npm - Połonina Wesnarka 1500m npm
   Drugiego dnia naszej przygody z Górami Czywczyńskimi przeszliśmy 27km z 1053m przewyższenia. Padało z przerwami prawie cały dzień , pada z przerwami i nocą. Mieliśmy parę lat temu takie plany z Mietkiem żeby tu wyruszyć ...
     Pozdrawiam serdecznie :-)

          Kу добру
         Dla Miecia
       Łazior Świętokrzyski

Galeria: 

Komentarze

Obrazek użytkownika andkoz

Bogaty wybór artykułów dotyczących Hnitesy znajduje się w Almanachu Karpackim Płaj. Jest to periodyk poświęcony historii, etnografii, przyrodzie i kulturze Karpat. Jest półrocznikiem Towarzystwa Karpackiego.


Płaj 31
Tomasz Borucki, Spostrzeżenia i materiały z wyprawy do źródeł Czeremoszu

Płaj 32
Zbigniew Tomaszewski, Hnitesa, wrzesień 2006

Płaj 42
Jerzy Montusiewicz, Hnitesa – przyczynki do historii poznania i zdobywania szczytu
Jerzy Warakomski, Imię góry. Panorama Hnitesy od strony językowej
Jerzy Montusiewicz, Hnitesa 2011

Płaj 44
Tomasz Kowalik, Jak i kiedy Orłowicz zdobywał Hnitesę
Jerzy Montusiewicz, Jeszcze raz wokół Hnitesy
Andrzej Wielocha, Wierchowiński Park Narodowy

Płaj 52
Tomasz Gołkowski, Hnitesa, czyli trzy dni w Górach Czywczyńskich

Płaj 53
Jerzy Montusiewicz, Jerzy Warakomski, Hnitesa – prawdziwe imię góry?

Obrazek użytkownika andkoz

Na Hnitesie byłem w 2016 roku. Ale wtedy wchodziłem na górę od strony rumuńskiej. Zaczynaliśmy na przełęczy Prislop, po dojściu do przełęczy Tarniţa Bălăsinii i po strawersowaniu Kreczeli (1853 m) udało się dotrzeć do pierwszego słupka granicy ukraińsko-rumuńskiej na polanie Faţa Banului. Był tu najdalej na południe wysunięty punkt II Rzeczpospolitej. Z tego miejsca przecinką graniczną udało się wejść na południowy wierzchołek Hnitesy.
W 2013 r. również przebywaliśmy w rejonie przełęczy Tarniţa Bălăsinii. Nie udało nam się wtedy wejść na szczyt Hnitesy. Po strawersowaniu Kreczeli od strony wschodniej dalszą drogę zagrodziło nam pole kosówki. Wycofaliśmy się wtedy w stronę przełęczy Prislop.

Kilka zdjęć z wyprawy w 2016 roku można zobaczyć tutaj:

http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php/9398-Wywczasy-w-Rumunii/page3