2020.11.14. Śladem nieistniejących wsi.
Witam :-)
28 kwietnia 1947r o godz. 4 nad ranem na terenach obejmujących powiaty : Sanok, Lesko, Brzozów i Przemyśl rozpoczęła sie akcja ,,Wisła,, W większości przypadków wojsko otaczało wioski a ich mieszkańcy dostawali kilka godzin na spakowanie niezbędnego dobytku. Wysiedleńców po wcześniejszej ,,segregacji,, kierowano na Pomorze Zachodnie, Dolny Śląsk i Mazury jednocześnie starając się maksymalnie rozproszyć mieszkańców tych samych wsi przesiedlając ich do różnych miejscowości. Około 3 tysięcy osób uznanych za osoby sympatyzujące z UPA oraz ukraińską inteligencję i duchownych wysłano do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie, obozu będącego w czasie II wojny światowej filią obozu Auschwitz-Birkenau. Akcja trwała do 8 sierpnia 1947r kiedy to wysiedlono z terenu Bieszczad około 140 tysięcy osób. Niestety podczas tej przymusowej wywózki a także w obozie część osób zmarła wskutek chorób, głodu i złych warunków sanitarnych. Mimo , że akcja ,,Wisła,, zakończyła się po trzech miesiącach to wysiedlenia ludności ukraińskiej i łemkowskiej trwały aż do 1950r. Oficjalnie celem tej militarnej interwencji było rozwiązanie problemu ukraińskiego na ziemiach polskich, pozbawienie zaplecza sotniom UPA i OUN (Ukraińska Armia Powstańcza oraz Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) Według komunistycznych władz PRL Polska miała być państwem pozbawionym mniejszości narodowych, czysta etnicznie. Akcję tą planowaną już w 1946r przyspieszyła śmierć gen. Karola Świerczewskiego ,,Waltera,, który zginął 28 marca 1947r w zasadzce w Jabłonkach niedaleko Baligrodu. Miałem jeszcze okazję zobaczyć pomnik postawiony w miejscu śmierci generał, ale to było ładnych parę lat temu. Śmierć generała dla władz Polski była pretekstem do generalnego rozwiązania problemu ukraińskiego i zastosowania wobec nich odpowiedzialności zbiorowej. Dzisiaj różnie o tej śmierci się pisze, ale nie mnie o tym roztrząsać - to już domena historyków. Ja sam kiedyś uczęszczałem (kiedy to było:-) do szkoły podstawowej im. Gen. Karola Świerczewskiego, to były czasy:-) Akcja ta została przeprowadzona po przymusowym wysiedleniu w latach 1945-46 z terenów Polski do ZSRR ludności ukraińskiej, kiedy to deportowano tam około 480 tys. osób. Pozostali mieszkańcy narodowości ukraińskiej zamieszkujący tereny południowo-wschodniej Polski zostali przesiedleni w ramach akcji ,,Wisła,, Doprowadziło to do rozbicia partyzantki ukraińskiej i wyeliminowaniu ich dowódców. Przesiedleńcy przez wiele lat nie mogli powracać ani przyjeżdżać w swoje rodzinne strony. W większości opuszczone wsie zostały spalone i z czasem znikały z rodzimego krajobrazu. Zniszczono setki zabytkowych obiektów, w większości budowli sakralnych.
W takie właśnie miejsca pojechaliśmy tym razem, gdzie nad Sanem w bliskim sąsiedztwie leżało kilka wiosek zniszczonych po II wojnie światowej. Jedna z nich położona w dolinie Potoku Głębokiego, istniejąca od 1565r Zatwarnica w okresie międzywojennym liczyła około ośmiuset mieszkańców. We wsi znajdował się urząd gminy, poczta, tartak , młyny oraz cerkiew z 1774r pw. Przemienienia Relikwii św. Mikołaja. W 1944r próbowano tu utworzyć posterunki milicyjne likwidowane za każdym razem przez UPA która kontrolowała te tereny. W pobliskich Suchych Rzekach znajdował się jeden z głównych obozów sotni Bira. We wrześniu 1945r banderowcy spalili zabudowania dworskie i tartak a w 1946r zlikwidowali istniejący zaledwie kilka dni nowy posterunek Milicji Obywatelskiej. W wyniku tej akcji Wojsko Polskie spaliło część zabudowy wsi wraz z cerkwią. W czerwcu 1946r większość mieszkańców Zatwarnicy wysiedlono do ZSRR. Pozostałą resztę przesiedlono w 1947r podczas akcji ,,Wisła,, paląc pozostałe zabudowania wsi. W 1957r wraz z powstaniem osiedla leśnego rozpoczął się nowy okres w historii Zatwarnicy. Dziś Zatwarnica liczy ponad dwustu mieszkańców, działają tu ośrodki wypoczynkowe, sklepy, nowo wybudowany kościół a nawet sezonowe kino. Na nim tez odkryliśmy nowy mural Arkadiusza Andrejkowa. Z Zatwarnicy przez przysiółek Sękowiec dotarliśmy do ruin młyna wodnego leżącego nad ujściem potoku Hulski do Sanu. Wzdłuż potoku była rozlokowana od około 1560r wieś Hulskie. Podobno w XIXw ówczesny właściciel wsi przegrał w karty część sąsiadującej z nią połoniny skutkiem czego mieszkańcy Hulskiego musieli wypasać bydło po drugiej stronie Sanu. Jeden z grzbietów Otrytu od tamtej pory nosi nazwę Hulskie :-) Przed II wojną światową wieś liczyła prawie pięćset mieszkańców. Znajdował się tu dwór, karczma, cegielnia, kopalnia ropy, tartak, i młyny a po 1939r niemiecka strażnica graniczna. Po wrześniu 1939r granica między Niemcami a ZSRR przebiegała na Sanie. Dzisiaj oprócz ruin młyna pozostały tylko ruiny murowanej cerkwi św. Paraskiewii z 1820r i dzwonnicy z 1854r oraz przykościelny cmentarz z kilkoma nagrobkami. Natrafiliśmy też na zabudowania nowego osadnika a póżniej i na wodospad na Hulskim. Po roku 1502 wzmiankowano po raz pierwszy należącą do Kmitów osadę Krywe. Pierwsza cerkiew w tej wsi powstała już w 1589r , następna pw. św. Mikołaja w 1756r a ostatnia, murowana pw. św. Paraskiewii w 1842r. Cerkiew postawiono niedaleko dworu na wzgórzu Diłok w myśl zasady że Dom Boży powinien górować nad resztą zabudowy. Przed wybuchem II wojny światowej Krywe liczyło prawie pięćset mieszkańców, w większości grekokatolików. W czerwcu 1946r część mieszkańców wysiedlono do ZSRR, większość ukrywała się jednak po okolicznych lasach. Pozostałych ponad trzysta osób wysiedlono na przełomie kwietnia i maja 1947r do powiatu Szczecinek w zachodniopomorskim a wszystkie zabudowania podpalono pozostawiając jedynie cerkiew. Zabudowania dworskie i tartaczne spaliły wcześniej we wrześniu 1945r sotnie UPA. Oszczędzona przez żołnierzy cerkiew w póżniejszych latach została ograbiona i zdewastowana a na koniec podpalona. Dzisiaj po dawnej zabudowie wsi pozostały niewielkie fragmenty dworu, tartaku oraz kilka podmurówek no i najlepiej zachowana ruina cerkwi w Bieszczadach. W 1971r powstało w Krywem niewielkie gospodarstwo agroturystyczne prowadzone przez małżeństwo Majsterków. W sierpniu 2011r w ruinach cerkwi w Krywem odbył się ich ślub a obok na przykościelnym cmentarzu we wrześniu 2015r spoczęła tragicznie zmarła Antonina Majsterek. 8 lipca 2017 roku odbyła się tu uroczystość ustawienia i poświęcenia Krzyża Pamięci mieszkańców wsi w której wzięli udział potomkowie byłych mieszkańców Krywego. Sąsiednia wieś Tworylne była jedną z najstarszych osad w Bieszczadach o której pierwsze wzmianki pochodzą z 1456r. W 1876r wybudowano tu cerkiew pw. św. Mikolaja a wieś przed 1939r liczyła ponad siedmiuset mieszkańców. Po wrześniu 1939r Trywolne podzieliła granica niemiecko-sowiecka biegnąca wzdłuż Sanu. Niemcy postawili we wsi strażnicę a Rosjanie podobną placówkę na drugim brzegu rzeki. W 1947r podczas akcji ,,Wisła,, wieś została całkowicie spalona przez oddziały Wojska Polskiego a mieszkańcy zostali przesiedleni w Olsztyńskie. Do dzisiaj pozostały po wsi ślady jej dawnej zabudowy, fundamenty dworu i kamienne filary stodoły i stajni dworskiej położone nad rozlewiskiem potoku Tworylne. Przy starej alei dworskiej pozostała ruina murowanej dzwonnicy i ślady podmurówki cerkiewnej a także dwa cmentarze z zachowanymi nielicznymi kamiennymi nagrobkami. Cmentarze przedziela istniejąca dawniej droga z pięknymi starymi drzewami po jej obu stronach przy której są też pozostałości niemieckiej strażnicy i dworu. Niedaleko nieistniejącego już przysiółka Tworylczyk, na przełęczy stał żeliwny krzyż mający upamiętnić miejsce gdzie zginął spadając z konia udający się na własne wesele pan młody :-) Nie wiadomo czy był to akt rozpaczy czy też nieuwaga ze szczęścia :-) A tak na prawdę był to krzyż postawiony z okazji zniesienia pańszczyzny. Tereny dawnej wsi Hulskie sa bardzo zdziczałe i zarośnięte ale już okolice Krywego i Tworylnego uchodzą za jedne z najbardziej malowniczych miejsc w Bieszczadach.
Zatwarnica 535m npm - Sękowiec 490m npm - Młyn Hulskie 475m npm - Hulskie cerkwisko 540m npm - Wodospad Hulskie 605m npm - Krywe 480m npm - Tworylczyk 500m npm - Tworylne 470m npm - Pańskie Berdo 650m npm - Zatwarnica 535m npm
Uzbierało się nam tego dnia bez mała 36km plus 1km podejścia :-) Dzień już krótki więc dotarliśmy do Zatwarnicy już po zmierzchu ale na szczęście żadne tam wilki czy niedżwiedzie za nami nie szły. Ale czy na pewno ? Wędrowaliśmy razem z Andrzejem i Jurkiem pogrążeni smutkiem pozostawienia nas przez Elę na pastwę bieszczadzkiego błota. Musieliśmy więc odpowiednio odreagować na kwaterze a że zdążyliśmy jeszcze na obiad to chociaż Jurek się udobruchał :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Łazior Świętokrzyski