Wspomnienia z wielkanocno- wiosenno- zimowego rajdu KTP „Przygoda”
Ten rok kalendarzowy w dniu 1 kwietnia przyniósł nam zestawienie dwóch świąt– z jednej strony był to poniedziałek wielkanocny, czyli inaczej Śmigus Dyngus oraz Prima Aprilis– światowy dzień żartów.
Oba te święta, choć rzadko obchodzone razem, mają bardzo podobny charakter- ich celem jest zrobienie psikusa drugiej osobie: oblanie kogoś wodą lub wprowadzenie go w błąd.
Właśnie 1 kwietnia nie zważając na zimowe psikusy pogodowe, wybraliśmy się na wiosenno- świąteczny spacerek. W wycieczce uczestniczyło siedmioro klubowiczów „Przygody”- siedmioro wspaniałych na wielkanocnym rajdzie. Wprawdzie na zbiórkę zgłosiła się jeszcze kol. Ula Zychowicz ale tym razem udzieliła nam tylko błogosławieństwa i pobiegła do Katedry na mszę. Od wędrówki wykręciła się bólem głowy. Myślę jednak, że prawdziwy powód był inny… Nasza Uleńka bała się chyba, że panowie zrobią jej po drodze tradycyjny śmigus- dyngus;-))
Wielkanocny rajdzik po Kielcach i okolicach poprowadził kol. Piotr Garecki. Trasa naszej wędrówki wyglądała następująco: Skwer Żeromskiego- park miejski- Skwer Harceski Szarych Szeregów- rez. Kadzielnia- Stadion- rez. Biesak- Białogon- Brusznia- okolice Karczówki- os. Czarnów, pokonalismy w ten sposób 14 km.
Śmigus- dyngus to zwyczaj wielkanocny, którego nikomu nie trzeba przedstawiać a tradycji stało się zadość… podczas odpoczynku w parku linowym na Stadionie, nasz szeryf Piotr polał nas wodą;-)) Przyznać jednak trzeba, że wykazał się tu dużym rozsądkiem i raczej przypominał księdza z kropidłem w niedzielę palmową niż dyngusowego „oblewacza” ;-))
Na trasie minęliśmy wiele osób, które tak jak my postawiły na aktywny odpoczynek w plenerze: biegaczy, spacerowiczów z kijkami nordic walking, osoby na nartach biegowych a nawet wspinaczy na lodospadzie w rez. Kadzielnia.
Na próżno szukaliśmy śladów nadchodzącej wiosny… no może wyjątkiem był mój zielony kapelusz, który był bardzo stosowny na tę podwójną okazję w kalendarzu;-)) Piotr bardzo mi zazdrościł pięknietego kapelusza i na Kadzielni troszkę się w nim polansował. Słyszałam nawet opinie, że jest mu w tym kapeluszu bardziej do twarzy niż mnie;-))) Hmm... myślę, że coś w tym jest... ;-))
Wiosny nie znaleźliśmy ale za to Stadione na skraju lasu spotkaliśmy niezwykłą rodzinkę… bałwankową rodzinkę;-)) Była pani Bałwankowa z mężem oraz kilkoro dzieci, małych bałwanków;-))) Ucięliśmy z nimi miłą pogawędkę i ruszyliśmy dalej.
Wielkanocny spacerek upłynął nam w miłej atmosferze i mimo tęsknoty za wiosną po raz kolejny można było zachwycić się zimą… las zasypany świeżym śniegiem wyglądał bardzo i urokliwie.