2021.07.04. Turbacz od południa z Łopusznej.

                   Witam :-)
     Pomimo spania u Lenia dzień zaczęliśmy jak przystało na porządnych obywateli IV RP przykładnie udając się do kościoła. Świątynia ta to wybudowany pod koniec XVw póżnogotycki drewniany kościół pw. Świętej Trójcy i św. Antoniego Opata. Do budowli kilkakrotnie remontowanej i przebudowywanej w XVIIw dostawiono wieżę. W przeszłości gwałtowne powodzie spowodowane wylaniem pobliskiego Dunajca powodowały wielkie zniszczenia świątyni. W jej otoczeniu znajduje się drewniany ołtarz polowy przy którym obelisk upamiętniający zmarłych parafian Łopusznej i tablica poświecona kardynałowi Karolowi Wojtyle, przyszłemu polskiemu papieżowi. Za murem kościelnym ciekawa drewniana kapliczka z figurą Chrystusa frasobliwego. Tak odpowiednio uduchowieni mogliśmy przeto udać się następnie na górską wędrówkę:-) Wprzódy na skróty by dotrzeć do odpowiedniego szlaku dotarliśmy do niewielkiej drewnianej kapliczki na Zarębku. W jej cieniu posiłkując się ciasteczkami wysłuchaliśmy barwnych opowieści miejscowego bacy co i na Turbaczu zwanym przez starych Kluczki swe owce wypasał. O sprytnym jeleniu który mu kiszonki wyjadał i o wilkach cichcem podkradających owieczki. Natchnieni tymi opowiastkami i wzmożeni ciasteczkową energia wkrótce dotarliśmy do Turbacza. Najwyższy szczyt Gorców przywitał nas umiarkowaną frekwencją chociaż w schronisku już było tłoczno. Obecne Schronisko PTTK im. Władysława Orkana na Turbaczu jest trzecim istniejącym tu obiektem. Jego budowę rozpoczęto w 1953r a oficjalne otwarcie miało miejsce 21 sierpnia 1958r. Posiliwszy się co nie co podziwiając prężących muskuły co niektórych ruszyliśmy dalej ku zejściu do Łopusznej. Po drodze trochę napotkaliśmy trudności ze znalezieniem właściwego czarnego szlaku ale jakoś go w końcu złapaliśmy:-) Jakże szczęśliwi z tego powodu zrobiliśmy sobie nawet radosny popas na ławeczce w cieniu przyjaznego drzewa:-) Po dotarciu do Łopusznej byliśmy nad hodowlanymi stawami świadkami fascynującego pojedynku stróżującego owczarka z napastliwym czarnym bocianem. No niestety sprytne ptaszysko nie dało szans poczciwemu kudłaczowi. Łopuszna została założona w 1364r i do połowy XIXw stanowiła własność prywatną. Oprócz pięknego zabytkowego kościoła drugim obiektem zabytkowym jest wybudowany przez Lisieckich w 1790r drewniany dworek. Na początku XIXw folwark przechodzi w ręce rodziny Tetmajerów a Łopuszna staje się podhalańskim ośrodkiem kulturalnym i politycznym. W 1978r dworek przejęło zakopiańskie Muzeum Tatrzańskie organizując w nim Muzeum Kultury Szlacheckiej. Chcieliśmy nawet zwiedzić ten muzealny przybytek ale na naszych oczach nad wyraz czujna obsługa skutecznie zaryglowała się od środka. Trudno, może następnym razem. W Łopusznej dorastał i uczęszczał do szkoły ks. Józef Tischner którego grób znajduje się na miejscowym cmentarzu. W centrum wsi stoi budynek z izbą pamięci ks. Tischnera, tzw. Tischnerówka.
    Łopuszna 560m npm - Goderman 721m npm - Zarębek Wyżni 817m npm - Bukowina Waksmundzka 1105m npm - Turbacz 1310m npm - Schr. PTTK im. Władysława Orkana na Turbaczu 1283m npm - Prz. Długa 1204m npm - Kiczora 1282m npm - Stus 1126m npm - Wysznia 1107m npm - Niżni Zarębek 640m npm - Łopuszna 560m npm
    Drugiego dnia naszej górskiej wyprawy pokonaliśmy 24km z 892m przewyższenia. Wędrowaliśmy w odwrotnym w sumie kierunku od zaplanowanego (efekt dnia wczorajszego?:-) razem z Elą, Moniką i Markiem. Na koniec podjechaliśmy do miejsca planowanego startu naszej dzisiejszej wędrówki, wsi Harklowa. Wieś założona około roku 1335 przez sołtysa nazwiskiem Hartlem od którego prawdopodobnie wywodzi swą nazwę. W środku osady stoi wzniesiony pod koniec XVw na miejscu wcześniejszej świątyni zabytkowy kościół pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Harklowski kościół to drewniana budowla w stylu póżnogotyckim z podcieniami (sobotami) otoczona murkiem z dwiema bramkami nakrytymi gontowymi, baniastymi hełmami. Kościół niestety zastaliśmy zamknięty i mogliśmy go zobaczyć w środku tylko ... zza krat:-) Do Kielc postanowiliśmy wracać (co by ominąć spodziewane korki na Zakopiance) przez znane nam z pysznych lodów Krościenko. Tylko szkoda że tym razem jakoś nie było amatorów tych zimnych smakołyków. W dalszej drodze chyba działały jeszcze te wczorajsze anomalie magnetyczne - jeden Yanosik milczał jak zaklęty a drugi ujadał jak najęty:-) Na koniec naszej wyprawy bohatersko odparliśmy straceńczy atak chrabąszcza, czyżby to był ichni kamikaze:-) Dowiedziałem się póżniej, że cwany zadekował się na pokładzie nie dając za wygraną do końca:-) I tylko w głowie wciąż krążyła ta cholerna, ki diabeł -  Ochotnica:-)
      Pozdrawiam serdecznie :-)
         Łazior Świętokrzyski

Galeria: