Dales Way 1 - Wharfedale

                   Witam :-)

    Takie nam nieszczęśliwe czasy nastały , że strach nam w oczy zagląda. Zaraza szerzy się paskudna niczym pustosząca średniowiecze czarna śmierć więc siedzimy cicho w domach i robimy porządki w naszych głowach i nie tyko :-) Przeglądając swój komputer natrafiłem na plik ze zdjęciami sprzed prawie sześciu lat (nie do wiary!!!:-) jeszcze prze ze mnie nieobejrzanymi :-) Jak to u mnie nieraz bywa wracając z jakiejś wyprawy zgram zdjęcia i ... na tym koniec :-) Nieprawdopodobne - ale jednak prawdziwe - no to po kolei :-)
   Część pierwsza - morda czerwona :-)
   W pracy spotkało mnie takowe nieszczęście , że wybuchł mi spray spawalniczy. Ogień poszedł po bandzie otulając mą piękną facjatę która natenczas stała się czerwoną. No jak to u chłopców bywa też chciałem wcześniej zostać indiańcem z długim włosem, tylko czemu wtenczas tak mi dopiekło i paru włosków pozbawiło? Szybka wizyta w szpitalu czarnowskim na SOR-ze , najpierwsza jakaś wizyta policjantów z alkomatem (szybcy:-) a póżniej badania i lekarska opieka różnych specjalizacji i ...
   Część druga - morda biała :-)
   Ponieważ kusząca oferta parodniowego turnusu obserwacyjno - rehabilitacyjnego na szpitalnym oddziale spotkała się z moim ostrym sprzeciwem miły pan doktor (złośliwiec chyba:-) wysmarował mi moją czerwonoskórą facjatę białym kremem kojącym przeistaczając mnie w albinosa :-) Ale na ten czas odzyskałem wolność :-) A tak się jakoś złożyło , że w tym dniu miałem zaplanowany lot do Anglii gdzie czekała na mnie cała stęskniona mnie rodzinka. Nie było więc czasu na wizytę u lekarza rodzinnego tylko w te pędy blady jak papier pognałem na lotnisko. A tu konsternacja - co z tym fantem (pasażerem znaczy się) zrobić ? Puścić , nie puścić , czy może jakąś opiekunkę dołączyć - szkoda , że nie skorzystałem z tej ostatniej opcji :-) W końcu poleciałem i w Anglii dopiero oprzytomniałem , że nie jest dobrze. Z moją bardzo skromną i łamaną angielszczyzną jednak jakoś udało mi się przekonać flegmatycznego pogranicznika , że ze mną jest ok , facjata inna ale jednak moja a pożar już dawno ugaszono :-) No chyba w dzisiejszych czasach wszechobecnego strachu pewnie by mnie cofnęli. Najważniejsze - rodzinka mnie poznała ! Lecąc do dzieci zaplanowaną miałem też kilkudniową wyprawę ale jak tu iść jak ta gęba piecze i białą jest gdyż zdążyłem się jeszcze w Polsce zaopatrzyć w ów nakładany co parę godzin cudowny kojący specyfik. Parę dni przeczekałem , angielskie powietrze (i maść oczywiście:-) cuda działa i ...
   Część trzecia - morda se schodzi:-)
   Nie wiem z ilu warstw składa się ludzka skóra ale moja na pewno z kilku :-)  Jakoś ta moja rehabilitacja sprawnie przebiegła i szybko , zacząłem już siebie przypominać więc spakowałem plecak , wziąłem namiot i ruszyłem w drogę. Wszak czas już naglił bo zbliżał się termin powrotu do Polski. Córcia mnie obolałego (no jakżeby nie inaczej:-) podwiozła do miasta Ilkley skąd już samotnie rozpocząłem następną moją angielską przygodę.
   Ilkley 83m npm - Addingham 88m npm - Bolton Abbey 99m npm - Barden 122m npm - Appletreewick 134m npm - Burnsall 134m npm - Grassington 160m npm - Conistone Pie 340m npm - Kettlewell 232m npm
  Pokonałem pierwszego dnia wędrówki 39km z 605m przewyższenia. Pogoda nawet dopisała , facjata nie paliła więc jakoś się szło :-)
        Pozdrawiam serdecznie :-)
             Łazior Świętokrzyski

Galeria: