2021.07.03. Beskidzkie łańcuchy - Wdżar oraz Dębno z Lubaniem.
Witam :-)
Mimo niepewnej pogody wygoniła nas z domu potrzeba odbycia koniecznej górskiej wędrówki. Pruliśmy więc z rana siódemką w stronę Krakowa wykonując po drodze manewry po mamusi czy też po mężu:-) Jakiś tam sex bez seksu czy inna głośna Moniki muzyka bawiły w naszym wozie i tylko wypatrywaliśmy czających się w bramie agentów ZUSu:-) Ale jakoś udało się nam szczęśliwie bez kontroli dojechać do leżącej u podnóża Gorców wsi Dębno. Na miejscu nastąpiły jeszcze jakoweś problemy z lokalizacją właściwego parkingu ale w końcu zaczęliśmy:-) Wieś potocznie nazywana Dębnem Podhalańskim o rodowodzie sięgającym XIIIw najbardziej znana jest z zabytkowej drewnianej świątyni. Pierwsze wzmianki o kościele parafialnym pochodzą z 1335r. Nie przetrwał on jednak długo bo już w 1490r w jego miejsce postawiono obecną nową świątynię, gotycki drewniany kościół św. Michała Archanioła. Do jego konstrukcji powstałej bez użycia gwożdzi wykorzystano drewno modrzewiowe i jodłowe. W roku 1601 do świątyni dobudowano wieżę a w 1683r kościół otrzymuje w darze chorągiew od króla Jana III Sobieskiego. Wieża ta jest jedną z najstarszych tego typu konstrukcji w Polsce i tylko wieża w kościele niedawno odwiedzanej przez nas Binarowej jest starsza. 3 lipca 2003r ze względu na wyjątkowe walory historyczno-artystyczne kościół wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Naturalnego UNESCO. I pięknie udało nam się zajrzeć do tej świątyni i nawet posłuchać ciekawych opowieści o jej dziejach:-) Na koniec nawet posłuchaliśmy niebiańskich dżwięków jego ... na łańcuchu uwiązanych XV-sto wiecznych cymbałów:-) Z Dębna niespodziewanie wcześniejszym busem dojechaliśmy do Kluszkowców skąd od Pomnika Nieznanego Żołnierza rozpoczęliśmy naszą wyczekiwaną górską wędrówkę. Na Przełęczy Snozka bezskutecznie wyczekiwaliśmy jakichkolwiek dżwięków wydobywających się ze słynnych Organów Hasiora. Nie zrażeni tym niepowodzeniem (może słuch juz przytępiony lub instrument zardzewiał:-) weszliśmy na górę Wdżar. Góra była w przeszłości podobno wulkanem i występują na niej dzisiaj anomalie magnetyczne które mogliśmy osobiście zaobserwować nawet przez dwa dni naszej wędrówki:-) Ławeczka miłosna i smok gorczański pokazały nam piękne widoki na Czorsztyńskie Jezioro i okoliczne pasma górskie oraz wojaków szkolących się ... po coś:-) Na stokach góry w przeszłości działały trzy kamieniołomy. My weszliśmy na górę obok kamieniołomu Snozka by zejść z niej przez kamieniołomy Lisi Łom i Tylka. Przez te ostatnie poprowadzona jest ścieżka przyrodnicza zwana Papieskim Wąwozem z racji odprawionej u jej wylotu przez kardynała Wojtyłę latem 1978r mszy świętej. Na pamiątkę tego wydarzenia wybudowano tu kamienny ołtarz a na ścieżce prowadzącej przez nieczynne kamieniołomy zainstalowano kilka łańcuchów. Gdy byłem na Wdżarze kilkanaście lat temu to żadnych łańcuchów nie widziałem, a może smocza mgła była:-) Tym razem nie czekając już na smocze psikusy rozpoczęliśmy ostrożnie podejście niebieskim szlakiem na Lubań. W miejscu połączenia z zielonym szlakiem z Grywaldu na Polanie Wyrobki znajdują się ruiny małego schroniska górskiego. Obiekt PTTK powstały w latach 1973-75 niestety spłonął 8 stycznia 1978r i nie został odbudowany. Drugie ślady po większym schronisku znajdują się nieco poniżej szczytu Lubania, na Samorodach. Schronisko Tatrzańskiego Towarzystwa Narciarzy na Lubaniu powstało w 1934r i działało do września 1944r kiedy to hitlerowcy podczas obławy na partyzantów spalili je. W planach jest budowa nowego obiektu PTTK, nawet już rozstrzygnięto konkurs architektoniczny schroniska, zobaczymy. Póki co z powodzeniem od 1967r działa tu w miesiącach letnich baza namiotowa prowadzona przez Studenckie Kolo Przewodników Górskich z Krakowa. W latach 2014-15 na szczycie Lubania powstała drewniana wieża widokowa z której rozpościera się piękna panorama. Choć zaczęło nam coś siąpić z góry to jeszcze zdążyliśmy oczy nacieszyć:-) I tak siąpiło prawie przez cały czas aż do Kotelnicy gdzie natknęliśmy się niespodziewanie na zarośnięty, częściowo odtworzony kopiec graniczny z 1770r z racji położenia zwany Hubieńskim. No to zeszliśmy do tej Huby ciesząc oczy ostatnimi widokami górskimi oraz nową góralską architekturą. Most nad Dunajcem zastaliśmy co prawda w remoncie ale udało nam się go przeskoczyć między światłami:-) Na koniec dotarliśmy do Dębna gdzie z parkingiem na szczęście nie mieliśmy już problemów:-)
Kluszkowce 545m npm - Przełęcz Snozka 653m npm - Wdżar 767m npm - Kuternogowa 956m npm - Lubań 1211m npm - Kudowski Wierch 1025m npm - Runek 1005m npm - Kotelnica 946m npm - Huba 560m npm - Dębno 515m npm
Przemierzyliśmy dystans 22,7km z 1022m przewyższenia. Wędrowaliśmy razem z Elą, Moniką i Markiem południowymi grzbietami Gorców przy pięknej czasami pogodzie:-) Jakoś tak dziwnie przez cały dzień przewijały się nam śmierdzące tematy z wybijającą się wonią spalonego kurczaka:-) Najbardziej z Markiem żałowaliśmy jednak naszej nieobecności przy pierwszej górskiej Moniki pieczątce:-) Ale jej super nowoczesnych kijków konstrukcję jednak rozkminiliśmy:-) Strasznie nas grzbietem Lubania prześladowała i wręcz ciągnęła w swoja stronę kusząc drogowskazami Ochotnica, ale jakoś nie znależliśmy tym razem dość ochoty na nią:-) A w głowie świdruje nam ta Ochota cały czas, chyba trzeba tam pojechać:-)
Opuściliśmy Dębno i udaliśmy się na poszukiwania naszej kwatery w Łopusznej którą dzięki właścicielki nawigacji udało nam się w końcu odnależć. Tylko nie wiedzieć czemu dwa misiowate chłopy dostały malutki pokoik z łożem małżeńskim i jeszcze mniejszym brodzikiem a dwie drobne łanie apartament z czterema miejscami do spania i osobną kuchnią. Do tego jeszcze wielką łazienkę z brodzikiem na one obie naraz:-) Babska solidarność ?:-) No cóż jakoś ogarnęliśmy się z Markiem i lekko poobijani udaliśmy do rzeczowej kuchni świętować urodziny z imieninami nawet, sto lat:-) I tak wieczór minął nam przyjemnie w tej atmosferze urodzinowo-imieninowej przy dżwiękach TV w drugim pokoju i zległej na sofie w końcu ... :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)
Łazior Świętokrzyski