Ze Skrzycznego na Baranią Górę- wędrówka Zagnionych w Akcji

 

5 lipca 2014, Zaginieni w Akcji wyruszyli na zdobycie następnego szczytu w Beskidzie Śląskim- tym razem przyszła kolej na Baranią Górę. Wystartowaliśmy ze Skrzycznego, na które tym razem wjechaliśmy wyciągiem.

 


Wyciąg na Skrzyczne

 

Wędrowaliśmy na trasie: Skrzyczne- Małe Skrzyczne- Malinowska Skała- Barania Góra (czerwony szlak). Około kilometra za Baranią Górą przenieśliśmy się na czarny szlak, prowadzący do Milówki.

 


Malinowska Skała

 

Nasza wyprawa obfitowała w przygody i niespodzianki no i spełnił się najważniejszy nasz charyzmat jakim jest najprawdziwsze zaginięcie w akcji... Po pierwsze tuż pod Baranią Górą spotkało nas gwałtowne załamanie pogody- lunął potężny deszcz, który zasłonił cały świat. Mały łut szczęścia polegał na tym, że byliśmy blisko Baraniej Góry- mały, bo tam nie ma schroniska a zagonieni przez deszcz turyści próbowali znaleźć schronienie pod gałęziami drzew a kilku osobom udało się usiąść pod takim niby daszkiem.

Na Baraniej górze był „nalot” bobasów;-)) Pojawiły się dwa małżeństwa ze swoim pociechami: półrocznym Iwo i ośmiomiesięcznym Ksawerym. Maluchy i ich rodzice świetnie radzili sobie z trudnościami na szlaku i padającym deszczem. Jak się okazuje bycie rodzicem małego dziecka nie jest utrudnieniem dla osób, które naprawdę kochają górskie wędrówki. Tata nosi dziecko w specjalnym nosidle ze stelażem a mama potrzebne rzeczy w swoim plecaku. Bardzo mi się to podobało. Da się? Da się;-)

 


Mały IWO z tatusiem- najmłodszy zdobywca Baraniej Góry

 

Dobrą godzinę czekaliśmy na przejście nawałnicy a potem był czas na pamiątkowe zdjęcia na Baraniej Górze i podziwianie panoramy Beskidów z wieży widokowej.

 

 


Platforma widokowa na Baraniej Górze

 

Za jakiś czas po zejściu z Baraniej Góry zmieniliśmy czerwony szlak na czarny, który prowadził do Milówki. Mieliśmy w planach zwiedzenie rodzinnej miejscowości braci Golców ale stało się inaczej... Ja nie wiedzieć czemu postanowiłam dotrzeć do schroniska na Przysłopie, tylko po to żeby zdobyć kilka pamiątkowych pieczątek i wracać z powrotem na górę, na czarny szlak i gonić Adriana. Ten mały skok w bok zajął mi prawie półtorej godziny- straty miałam ale myślałam, że dogonię gdzieś na trasie Adrianka bo droga do Milówki była długa, Adek chodzi troszkę wolniej niż ja a ja sama większość trasy pokonywałam biegiem. Na początku szło mi dobrze i nagle upss... czarny szlak się urwał. W lesie była wycinka drzew i niestety łatwo można było pomylić drogę. Gdy zadzwoniłam do Adriana okazało się, że też mu gdzieś przepadł czarny szlak i idzie na wyczucie. Ja też poszłam na wyczucie, aż w końcu znalazłam zagubiony czarny szlak. Przemieszczałam się drogą przeciwpożarową, na której znowu nadrobiłam trochę kilometrów. Gdy dotarłam do obrzeży Milówki okazało się, że do dworca PKP , z którego mieliśmy pojechać do Bielska Białej, jest jeszcze ok. 5 km a ja mam 20 min. do odjazdu ostatniego pociągu... W tym momencie pomyślałam: a może mnie ktoś uratuje?;-)) w tym momencie na mostku pojawił się policyjny radiowóz. Zatrzymałam go i uprosiłam panów policjantów żeby mnie zawieźli na stację. Na peron wpadłam kilka minut przed odjazdem pociągu, Adrian dotarł jakieś 10 min. przede mną. O, jaka była nasza radość jak się okazało, że jesteśmy w komplecie- pal sześć zwiedzanie;-)

 


Stacja PKP w Milówce

Wszystko dobre co się dobrze kończy ale były momenty, że wesoło nam nie było... oprócz tych wszystkich przebojów miałam jeszcze mały wypadek. Podczas biegu pod górkę, poślizgnęłam się no mokrym korzeniu i zaliczyłam glebę stulecia. Kolana i łokcie miałam poobdzierane i poobijane. Nawet krew się polała ale nie było czasu na sentymenty bo trzeba było gnać dalej.

Tę wyprawę będziemy pamiętać długo: raz, że dużo się podziało, dwa trasa ta była przepiękna widokowo a po drodze śpiewaliśmy sobie piosenki zespołu Golec uOrkiestra- w końcu wg planu mieliśmy docelowo dorzeć do ich rodzinnego miejsca czyli Milówki. Do gustu najbardziej przypadla nam piosenka "Kto się ceni", po drodze zapadła ważna decyzja, że będzie to hymn naszego klubu;-))

http://www.youtube.com/watch?v=X5vWo0gDhiA

 

Wędrówka w tym dniu byla naprawdę wspaniala, okraszona słońcem i piękna pogodą. Byłam zachwycona odcinkiem ze Skrzycznego na Barania Górę. Widoki i niesamowite poczucie przestrzeni zachwycały i zapierały dech w piersiach. Momentami czułam się tak jak w Bieszczadach.

 

 

Z naszego wypadu mam tylko jedną nauczkę i refleksję- nie wolno się rozdzielać w górach bo nie wiadomo jakie niespodzianki i perturbacje mogą nas spotkać. Rwany czarny szlak był właśnie taką niespodzianką, gdyż w Beskidzie Śląskim wszystkie szlaki turystyczne są bardzo dobrze oznakowane, więc poczułam się pewnie i nie brałam pod uwagę możliwości zagubienia na szlaku. Jak widać nigdy 100%- owej pewności mieć nie można...

Milówki nie zwiedziliśmy, zobaczyliśmy tylko budynek dworca, perony i pociąg, ale zawsze na pociechę zostaje piosenka zespołu Golec uOrkiestra „Do Milówki wróć”;-))

http://www.youtube.com/watch?v=8cGpyX35XHc&feature=kp
 

Galeria: