Azjatyckie Czołgi i azymut Kasprowy Wierch
Sobota, 14 października to drugi dzień jesiennej wyprawy Azjatyckich Czołgów w Tatry. W piątek zdobywaliśmy Giewont a w sobotę Kasprowy Wierch. Podobnie jak w dniu poprzednim przewodnikiem i komandorem rajdu był Marek. Wystartowaliśmy w Kuźnicach i powędrowaliśmy żółtym szlakiem w kierunku Hali Gąsienicowej. Po drodze zrobiliśmy mały skok w bok na niebieski szlak, prowadzący do Czarnego Stawu Gąsienicowego.
Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na drugie śniadanie oraz podziwianie Tatr i tego pięknego miejsca. Po miłym popasie, sesji fotograficznej i kontemplowaniu okoliczności przyrody, wróciliśmy na żółty szlak, kontynuując zdobywanie Kasprowego.
Matka natura w tym dniu spłatała nam małego psikusa a góry pokazały jakie potrafią być kapryśne i zmienne. Pogoda od samego rana była piękna i słoneczna ale na ostatniej prostej nagle zebrały się chmury i mgła oraz zaczął wiać mocny, zimny wiatr. Z przykrością pomyśleliśmy, że góry zamknęły się przed nami.
Po zdobyciu Kasprowego Wierchu postanowiliśmy wstąpić na małe co nieco i odpoczynek do znajdującego się na szczycie schroniska. Po pół godzinie tak jak nagle się zachmurzyło tak momentalnie się rozpogodziło, wyszło słonko i znowu mieliśmy góry jak na dłoni oraz piękną, złotą polską jesień w Tatrach.
Na szlaku poznaliśmy sympatycznego pana Michała- nie mylić z panem Wołodyjowskim, który z czasem zdradził nam, że jest księdzem i proboszczem w parafii Międzyrzec Podlaski. Dużo rozmawialiśmy z księdzem proboszczem o górach, pielgrzymkach, wyprawach rowerowych, ja zachwycałam się urokami Podlasia i opowiedziałam o swoich wyjazdach w ten region Polski. Oczywiście nie omieszkałam zrobić sobie pamiątkowej fotki z księdzem Michałem.
Po odwiedzeniu Kasprowego weszliśmy na zielony szlak, prowadzący na miejsce startu czyli do Kuźnic. W drodze powrotnej zachwycałam się cudnymi widokami rozpościerającymi się z góry. Nad tymi widokami dumnie i majestatycznie królował Giewont, który co rusz tonął w chmurach żeby za chwilę zaprezentować się pięknie na tle lazuru nieba. Podczas zejścia robiłam dużo pamiątkowych zdjęć, fociłam do tego stopnia, że ekipa zaczęła się o mnie martwić i wydzwaniać za mną.
Do Kuźnic dotarliśmy po zmierzchu- dobrze, że wszyscy mieliśmy w plecakach czołówki.
Pogoda w tym dniu była superowa, przepiękna co nie oznacza, że góry były bezpieczne. Nad naszymi głowami, w kierunku Orlej Perci, wielokrotnie przelatywały ratownicze helikoptery TOPR-u. Cóż, w wysokich partiach Tatr widzieliśmy dużo śniegu a pokonywanie Orlej Perci, nawet w lato jest bardzo trudnym i wymagającym przejściem.
My na szczęście wybraliśmy bezpieczne wędrowanie po górach. Całej ekipie Azjatyckich Czołgów dziękuję za wspólną wędrówkę, Markowi za opiekę i poprowadzenie wyprawy, wszystkim gratuluję wytrwałości w pokonywaniu własnych słabości.
Cieszę się, że Ani i Konradowi spodobały się wędrówki po Tatrach, że chcą tam wracać. Następna wycieczka w Tatry zaplanowana jest na ostatni weekend listopada a w dalszych planach myślimy o kolejnych wyprawach pod hasłem: „poznajemy Tatry”.