30/31-08-2014 Wprawa Klubu Górskiego PTTK Kielce na Małą Fatrę.
W ostatni weekend sierpnia 2014 miał miejsce pierwszy wypad KG PTTK Kielce na Słowację. Naszym celem była Malá Fatra (Mała Fatra). Przygodę z tymi bajecznymi górami rozpoczęliśmy od obejrzenia pomnika Juraja Jánošíka – nadnaturalnej wielkości postać tego legendarnego zbójnika wykonana ze stali nierdzewnej góruje nad Terchovą (wioską w której się urodził pod koniec XVII wieku) u "wlotu" do Vrátnej doliny (Doliny Wrotnej). Po kilku chwilach spędzonych u stóp pomnika, przejechaliśmy do Chaty vo Vyhnanej w Štefanovej, która stanowiła naszą bazę wypadową.
Pierwszego dnia w sobotę wędrowaliśmy sobie kanionem wyrzeźbionym w wapiennych skałach przez Dierový potok tzw. Horné diery (Górne dziury), górną część Jánošíkovych dier, najpierw na Malý Rozsutec (Mały Rozsutec 1343 m n.p.m.), a następnie na Veľký Rozsutec (Wielki Rozsutec 1610 m n.p.m.). Z Wielkiego Rozsutca zeszliśmy przez Sedlo Medziholie do Štefanovej. W Hornych dierach pokonaliśmy dziewięć wodospadów, intensywnie korzystając z licznych drabinek, łańcuchów, klamr i stalowych lin asekuracyjnych. Również podejście i zejście z Małego oraz zejście z Wielkiego Rozsutca zabezpieczone było przy pomocy łańcuchów. Oj, nie jednemu z nas uginały się nogi, ale daliśmy radę. A trud wędrówki i adrenalinę związaną z pokonywaniem łańcuchów wynagrodziły nam wspaniałe widoki.
Drugiego dnia w niedzielę pokonaliśmy trasę ze Štefanovej przez Chatę na Grúni, Poludňový grúň (1460 m n.p.m.), Chleb (1648 m n.p.m.) na Veľky Kriváň (Wielki Krywań 1709 m n.p.m.) najwyższy szczyt Małej Fatry i z powrotem. Początkowo planowaliśmy zejście z Wielkiego Krywania do Chaty Vratnej (dolna stacja kolejki gondolowej), ale lawina błotna, która wraz z potężną burzą nawiedziła Dolinę Vratną w lipcu br., uszkodziła kolejkę, jej dolną stację oraz szlak turystyczny biegnący pod kolejką. Szlak ten jest nadal zamknięty dla turystów. O ile pierwszego dnia wędrowaliśmy szlakami turystycznymi przypominającymi te występujące w Słowackim Raju i w Tatrach, to drugiego dreptaliśmy ścieżkami łudząco podobnymi do tych występujących w Beskidach i Bieszczadach. Przez dwa dni mieliśmy do czynienia z prawdziwymi górami w "pigułce". Były i łańcuchy, i ostre podejścia, i wspaniałe widoki. Wprawdzie drugiego dnia trochę pokropiło, ale co to dla nas.