01-03-2020 Wędrówka przez Magurski Park Narodowy.
W niedzielę 01 marca z grupom znajomych wybraliśmy się w Beskid Niski do Magurskiego Parku Narodowego. Naszym głównym celem była Magura Wątkowska.
Nazwa Magura oznacza wyniosły, samotny masyw górski lub wybijający się szczyt zapożyczyliśmy ją z języka rumuńskiego (magură). Przywędrowała on do nas przed wiekami z Karpat Rumuńskich wraz z pasterzami wołoskimi. Etymologicznie trzeba ją jednak łączyć ze słowiańskim słowem mogyła (mogiła), magula. Dawniej mówiło się mogiła na ‘nasyp ziemny, kopiec, wzgórze’.
Magurski Park Narodowy utworzony został w 1995 roku w celu ochrony najważniejszych form krajobrazu Karpat Wschodnich, unikalnych w skali Polski długich pasm górskich, łąk położonych ponad górną granicą lasu zwanych połoninami oraz fragmentów puszczy karpackiej z ostojami drapieżnych ptaków i ssaków, w tym niedźwiedzia, wilka, rysia i orła przedniego. Park obejmuje znaczną część obszaru źródłowego Wisłoki jakim jest masyw Magury Wątkowskiej, który jest fragmentem głównego grzbietu karpackiego. Ma on sześć wierzchołków, od zachodu: Kornuty (830 m n.p.m.), Wątkową (846 m n.p.m., najwyższy wierzchołek Magurskiego Parku Narodowego, Magurę (829 m n.p.m.), Kornuty (836 m n.p.m.), Majdan (768 m n.p.m.) i Łysy Czubek (711 m n.p.m.). Niedaleko szczytu Magury znajduje się pomnik poświęcony Janowi Pawłowi II odsłonięty 15 sierpnia 2003 z okazji 50 rocznicy wędrówki papieża przez Wątkową oraz 25-lecia pontyfikatu.
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy w Foluszu skąd ścieżką przyrodniczą udaliśmy się w kierunku „Diablego Kamienia” po drodze mijając Wodospad Magurski, największy wodospad w Beskidzie Niskim o blisko 7 metrowej wysokości, zlokalizowany na potoku bez nazwy.
„Diablim Kamieniem” zbudowany jest z gruboziarnistego piaskowca magurskiego i zlepieńców, które powszechnie występują w warstwach skalnych budujących podłoże Beskidu Niskiego. Wychodnię tworzy sześć bloków skalnych o wysokości do 15 m. Wychodnia ukształtowana została przez trwające wiele lat procesy erozyjne, bloki skalne oddzielone są od siebie szerokimi szczelinami. „Diabli Kamień” swoją nazwę zawdzięcza powszechnie znanej w okolicy legendzie. Dawnymi czasy ludzie chcąc oddać cześć Bogu budowali coraz więcej kościołów. Diabły były z tego bardzo niezadowolone, gdyż ciężko im było znaleźć jakąś grzeszną duszę, którą mogłyby zabrać ze sobą do piekła. Świątynię budowano też w niedalekim Cieklinie. Nie mogąc tego znieść, diabły postanowiły coś z tym zrobić. Poleciały zatem na Magurę Wątkowską i znalazły tam potężny głaz, największy w całym Beskidzie. Postanowiły zawlec go do Cieklina i zrzucić na kościół. Okazało się jednak, że głaz ten był tak ciężki, że kilkunastu diabłów miało problemy z jego dźwignięciem. Bardzo się namęczyły, ale w końcu udało się go podnieść. Ciężka to była przeprawa, po drodze belzebuby często odpoczywały, choć wiedziały, że do wschodu słońca muszą dowlec głaz na miejsce. Już świtało, a one były dopiero nad Foluszem. Wtem, gdy leciały nad górą Kosma, zapiał kur i diabły straciły swoje piekielne moce. Z ich diabelskich szponów głaz wypadł na zbocze góry i rozbił się na kilka mniejszych skał. W ten oto sposób kościół w Cieklinie został ocalony.
Spod „Diablego Kamienia” powędrowaliśmy przez Kornuty, Wątkową, Magurę, Polanę Świerzowską, Świerzową do wsi Murawka. Schodząc do Murawki minęliśmy kaplicę pw. Matki Kościoła oraz drogę krzyżową do niej prowadzącą. Kaplica z kamienia ciosowego wybudowana została w stylu neogotyckim w roku 1906, zastąpiła wcześniejszą drewnianą z 1444 roku.
W czasie prześladowań religijnych na Węgrzech wieziono tą drogą figurę Matki Bożej do Klasztoru oo. Karmelitów w Jaśle (obecnie oryginał figury znajduje się w Tarnowcu koło Jasła), uchodźcy odpoczywając w mrukowskim lesie, postawili figurę na kamieniu, dotąd zachowanym i wmurowanym w ścianie kaplicy. W kaplicy jest również kopia figury. Poniżej kaplicy znajduje się źródło wody mineralnej, uważanej za uzdrawiającą.
W sumie przewędrowaliśmy 19.1km przy 760m podejść. W wyższych partiach gór (powyżej 600 m n.p.m.) towarzyszyły nam opady śniegu w niższych deszczu.
Zdjęcia: Zbyszek Borowiec i Paweł Suder